Jednak zalegając pomiędzy nakreślonymi wyżej zgoła odmiennymi by nie rzec przeciwstawnymi partiami Półwyspu tworzyło Dicio Pontificia nie tylko barierę geograficzną lecz także sui generis ogniwo je spajające. Mimo bowiem olbrzymich różnic między Północą a Południem, których nie brakowało też wewnątrz owych włoskich megaprzestrzeni, na Mezzanotte i w Centro już choćby z racji rozmaitości tamecznych organizmów czy systemów politycznych, zaś na Mezzogiorno, tam w terytorialnie większej oczywiście proporcji, między Południem-Kontynentem a Południem-Sycylią, stanowiła jednak Italia całość, i to całość bardzo mocno zarysowaną, nigdy nie będąc pojęciem jeno geograficznym (czego nawiasem mówiąc usilnie pragnął niejaki Klemens von Metternich, *Koblenz 1773 †Wien 1859, austriacki polityk i dyplomata, czołowy w skali Europy eksponent konserwy i reakcji okresu Restauracji). Wprawdzie nigdy od starożytności praktycznie nie funkcjonowała w żadnych ramach politycznych, niechby choć tak tylko luźnych jak dla państw niemieckich Rzesza, ale, leżąc oto na niezwykle charakterystycznie wykrojonym półwyspie, górami i morzami separowana od sąsiednich nacji, ostro wyodrębniała się tak od Świata Niemieckiego za Alpami jak od Świata Słowiańskiego za Adriatykiem. A także od krain francuskich, nawet jeśli w tym przypadku może już mniej za sprawą ich latyńskości, z którymi spotykała się od północo-zachodu (bądź w które przechodziła tam za pośrednictwem Piemontu-Sabaudii). Krom geografii faktorem o trudnej do przecenienia wadze był oczywiście język, mimo wszystko wspólny, bo bez względu na jego gigantyczne dyferencje regionalne czy nawet już lokalne zawsze umożliwiający porozumiewanie się mieszkańcom Półwyspu ze wszystkich nawet najdalszych jego zakątków; język bezpośrednio wyrosły z łaciny, z czego doskonale zdawano sobie sprawę, pierworodna córa łaciny, trochę może i wyrodna, ale za to jakże bardzo a bardzo nadobna, łaciny znanej także z obrządków kościelnych, a która z kolei spinała nowożytne Włochy ze starożytną Italią, z jej przewspaniałą, odległego antyku sięgającą tysiącletnią spuścizną kulturową, przedmiotem powszechnej dumy. Dokumentna świadomość tak jednego jak drugiego, tj. i jedności i odrębności, nie upuszczała Półwyspu nigdy. I niewątpliwie również w takiej perspektywie należy lokować gwałtowny opór miast Górnych Włoch wobec pretensji niemieckich kajzerów w wiekach średnich. Wolne lombardzkie komuny miejskie uciekały się wonczas pod opiekę Papieża, mającego wprawdzie z Cesarzem porachunki własne, niemniej jednak, choćby już samą siłą rzeczy, wyrastającego tutaj na przywódcę nie bójmy się tak rzec narodowego (w ówczesnym tegoż rozumieniu). Także później Papiestwo pełniło rolę jednoczącą Włochów. Przykładem papieskie dążenia w dobie wojen włoskich 16. stulecia do usunięcia z Italii bijących się o kontrolę na nią obcych dynastów, podmiany ich rodzimymi władcami włoskimi i utworzenia federacji państw włoskich pod prezydencją Ojca Świętego. Różne takie i podobne koncepcje były na Włoskim Bucie obecne stale. W epoce nowoczesnego XIX-wiecznego przebudzenia narodowego wpisały się one w neogwelfizm (gł. Vincenzo Gioberti, t. Alessandro Manzoni, Cesare Balbo). Będąc oto zagorzałymi katolikami głosili nowi gwelfowie chwałę rzymskiej Santa Chiesa Cattolica. Nie negując uniwersalności katolicyzmu korelowali go z italianità. Wierzyli w moralny prymat Italii (Vincenzo Gioberti, Del primato morale e civile degli Italiani, 1844). W dziewiętnastowiecznym austriackim cesarstwie Habsburgów, zaborcy ziem włoskich, widzieli prostą kontynuację średniowiecznego niemieckiego cesarstwa Hohenstaufów, którego władcy ongiś co rusz najeżdżali Półwysep. Supremacja Austrii nad Italią była zresztą przez Włochów po 1815 roku i bez neoguelfismo właśnie tak powszechnie odbierana. Rakuszan nienawidzili Włosi z całego serca; nawet sam na ulicach włoskich miast widok austriackich mundurów wojskowych wprawiał Włochów w furię i wściekłość. Austrię zaś, mimo iż też przecież katolicka, aczkolwiek w pierwszym jednak rzędzie germańska, mieli nowi gwelfowie za nową Wandalię, stanowiącą w ich opinii, jak wszyscy Niemcy, nieustanne zagrożenie dla Włoch, a także dla całego Latyńskiego Świata (tudzież dla całej Ludzkości). Jako naturalne tegoż rozwinięcie w sferze bardziej politycznej widzieli neogwelfowie zunifikowane Włochy pod przewodem Santo Padre. Honorowym albo nawet realnym. Idee te mniej lub bardziej kolidowały oczywiście ze zjednoczeniowymi wizjami demokratów i rewolucjonistów jako też z tymi w kręgach bliskich Casa Savoia (choć tu już odrobinę może mniej, a w praktyce, tj. od strony samego sprawstwa politycznego, nawet lekko jakby schodząc się z nimi). JS. |
TU JESTEM
CYTATY KSIĄŻKI CZYTELNIA GALERIE VARIA LINKI KONTAKT HOME projekt i
wykonawstwo strony js |