Oddziały litewskie 27 X 1939 wkroczyły do Wilna. Rosjanie wycofali z miasta i okolic swoje wojsko i policję polityczną, pozostawili wszakże swoich ludzi na stanowiskach kluczowych. Zewnętrznie jednak wraz z wkroczeniem Litwinów przyszła ulga: policji litewskiej, choć dokuczliwej i brutalnej, nikt porównywać nie mógł z sowieckim NKWD, a przy tym Litwa, zasobna aprowizacyjnie, rzuciła na wygłodzone miasto obfite ilości tanio sprzedawanej żywności. Nie był to jedyny przejaw tendencji do zjednania sobie polskiej ludności – w czwartym dniu swego tu pobytu, przed świętem Zaduszek, władze litewskie wystąpiły z inicjatywą nie jednej wspólnej, lecz dwóch równoległych manifestacji na cmentarzu na Rossie – Litwini mieli złożyć tu hołd swemu Basanowiczowi, Polacy zaś – marszałkowi Piłsudskiemu nad grobem z jego sercem. Podjęto też w tymże czasie poufne polsko-litewskie rozmowy w sprawie stosunków wzajemnych i przyszłości Wilna. Spotykały się tu dwie stare i mimo tak tragicznej zmiany w warunkach jak dawniej sztywne i nieustępliwe koncepcje – Polacy na gruzach klęski wrześniowej żyli wśród złudnych nadziei na niedaleki, zwycięski i pomyślny, wynik wojny; obie okupacje w Wilnie – sowiecką i litewską – uważali za stan przejściowy; stali też niezłomnie na gruncie bezspornej przynależności Wileńszczyzny do Polski; inni – skłonni byli do szukania rozwiązań co najwyżej na drodze federacyjnej czy przez powrót na szersze szlaki – dawnego W. Księstwa Litewskiego. Litwini wysuwali swoje jeszcze bardziej sztywne tezy – nie widzieli realnych możliwości powrotu na historyczne szlaki Księstwa, odrzucali węższą koncepcję federacyjną; zrezygnowali wprawdzie ze swych wygórowanych ambicji terytorialnych i poza Wilno z jego najbliższym okręgiem wychodzić już nie chcieli, ale za to tym mocniej stawiali zasadniczą swoją tezę – zachowania pełnej odrębności państwowej i utrwalenia przynależności Wilna z zasadą "dobrowolnego" powrotu "spolonizowanej w ciągu wieków ludności" do narodowości litewskiej. Wobec tak jaskrawej rozbieżności stanowisk, poufne te rozmowy nie mogły dać żadnego rezultatu, tymczasem zadawnione urazy znajdowały obustronnie coraz obfitszą pożywkę w nowej rzeczywistości. Polacy, choć musieli wiedzieć, iż wkroczenie Litwinów na Wileńszczyznę jest wynikiem raczej przymusu ze strony Moskwy, niż wyrazem aneksyjnych dążeń Kowna, choć wiedzieli też, iż zmiana okupanta daje wraz z ulgą szereg doraźnych korzyści w codziennym życiu, to jednak wkraczających Litwinów powitali gwizdami, kpinami, szyderstwami; oburzano się na nich głośno za ich "udział w rozbiorze Polski"; traktowano ich z jawnym, prowokującym lekceważeniem i pogardą; ich Pogoń, która w ciągu pięciu wieków sąsiadowała z Orłem Białym na chorągwiach Rzeczypospolitej i na sztandarach walki powstańczej, teraz nazywano urągliwie "kobyłką". Musiało to drażnić Litwinów, podsycać w nich to wszystko, co nosili w sobie jako owoc swego wobec Polaków kompleksu niższości i długotrwałej propagandy antypolskiej. Kierownicze sfery litewskie, w dalszym ciągu nic nie wiedząc o tajnym układzie niemiecko-sowieckim, łudziły się, iż uda się "jakoś przetrwać" nad brzegiem otchłani (…); wierzono w Kownie w ponowną po wojnie odbudowę państwa polskiego, widziano w odbudowie takiej nawet konieczny warunek dla przyszłego państwowego bytu Litwy, ale dlatego właśnie postanowiono wyzyskać sytuację – zlitwinizować Wilno i Wileńszczyznę o ile się tylko da, i stworzyć tą drogą korzystniejsze na przyszłość podstawy do targów z Polską. W pierwszej fazie nie było jeszcze gwałtów jaskrawszych. Ograniczono się do zewnętrznej litwinizacji miasta i obszaru; zamknięto więc uniwersytet Stefana Batorego, zlitwinizowano wszystkie szkoły, usunięto bezzwłocznie polskie nazwy ulic, polskie szyldy i wyrzeźbione na państwowych gmachach polskie napisy i emblematy; sklepy polskie w śródmieściu pozamykano. We wszystkich urzędach obowiązywał tylko język litewski, polski usunięto nawet z nabożeństw w większości kościołów; obywatelstwo litewskie nadano w Wilnie 12 000 osobom – ze znacznym w tej grupie odsetkiem Żydów i Białorusinów; ludność polską uznano za "obcokrajowców"; odmawiano prawa nie tylko do pracy, ale także do przejazdów pociągami; Polaków usunięto nawet z kolejnictwa. Pozwolono na wydawanie w Wilnie dwóch pism polskich, trzymano je wszakże w kleszczach surowej cenzury (Władysław Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia polityczna Polski 1864-1945).

Przewodnik krakowskiego wydawnictwa Bezdroża, w zasadniczej swej partii opisowej nakreślony przez polską wilniankę, dość istotnie (IMHO na plus) odbiega treścią od innych tego rodzaju publikacji dotyczących grodu Żelaznego Wilka vel Miłego Miasta. Mniej w nim bowiem zwykle typowych dla owej tematyki klimatów kresowo-sentymentalnych, więcej za to rzeczy poświęconych obecnej stolicy jednego z historycznie najmłodszych członków Europejskiej Rodziny.

TU JESTEM     CYTATY     KSIĄŻKI     CZYTELNIA     GALERIE     VARIA     LINKI     KONTAKT     HOME     projekt i wykonawstwo strony js