MALTA Państwo w Europie Południowej. Repubblika ta' Malta. Republic of Malta. (Repubblica di Malta). Geograficznie, będąc fragmentem regione geografica italiana vel regione fisica italiana, jest to archipelag, usytuowany w sercu Morza Śródziemnego, w cieśninie swego imienia, Canale di Malta, separującej le isole maltesi od leżącej około 80 km bezpośrednio na północ Sycylii. Nadto relatywnie blisko brzegów Tunezji (284 km) oraz Libii (333 km). Niespecjalnie też daleko Sardynii (590 km) i Peloponezu (730 km). Plus minus taki sam dystans dzieli Maltę od zachodnich i wschodnich krańców Śródziemnomorza, tj. od Gibraltaru (1820 km) oraz od Port Saidu u wejścia do Kanału Sueskiego (1750 km). Wyspy Maltańskie, w przeszłości znane także jako isole calipsee, składają się z trzech głównych, którymi są Malta i Gozo (Għawdex) oraz leżąca między nimi Comino (Kemmuna) tudzież z paru mniejszych wysp oraz mikrowysepek z dodaniem wystających z wody większych skał. Malta to najmniejsze państwo Śródziemnomorza (też jedno z mniejszych w świecie). Obszar 316 km² przy 445 tysiącach mieszkańców dalej wynik plasujący Maltę w gronie państw o największej na kuli ziemskiej gęstości zaludnienia (1318 na km²). Zasiedlone są tylko trzy naczelne wyspy (Malta, Gozo, Comino). Lwią część populacji grupuje wyspa główna, Isola di Malta, o powierzchni 246 km² a linii brzegowej 197 km, zamieszkana przez 388 tys. W jej zaś ramach potężna jak na gabaryty kraju konurbacja miejska uformowana wokół separowanych półwyspem Sciberras (Xiberras) dwóch zatok morskich i zarazem naturalnych portów, tj. Porto Grande i Marsamxett (Marsamuscetto, Marsamusetto). Ten zespół urbanistyczny, skomponowany z mnóstwa przyległych do siebie a samych w sobie niewielkich miejscowości, jest jednym z gęściej zaludnionych miejskich areałów Europy (Valletta, Floriana, Pietà, Msida, Gżira, Sliema, Kalkara, Birgu, Senglea, Paola). Tutaj rzecz jasna ulokowana jest stolica Malty, miasto Valletta (La Valletta), jako takie liczące zaledwie 6,4 tys. Vis-à-vis Valletty przywiera do Wielkiego Portu maltańskie Trójmiasto, Three Cities vel Tre Città, zespół stykających się ze sobą miast, a to Birgu (Vittoriosa), Senglea (Città Invicta), Cospicua (Bormla, Burmola). Określa się je też synonimicznym mianem Cottonera (inkludując pobliską Kalkarę). U zachodniego wejścia do konurbacji Wielkiego Portu rozsiadło się miasto Birkirkara, z 22,5 tys. największe na Malcie. W głębi wyspy znajduje się miasto Mdina, Città Notabile, zwana Città Vecchia lub Città Silenziosa; ta dawna stolica Malty, z wąskimi średniowiecznymi uliczkami, jest dziś zamieszkana przez mniej niż 300 osób, tworząc duopol z przyległym od południo-zachodu 11-tysięcznym miastem Rabat (hist. Rabato della Notabile). Z kolei stolicą wyspy Gozo jest Victoria inaczej też Rabat (hist. Rabato del Castello). Wzorem innych wysp na Morzu Śródziemnym mogła a nawet powinna była Malta zasilić któreś z sąsiednich państw kontynentalnych, to znaczy, mówiąc bez ogródek, wejść w zestaw Włoch (włoskie Isole Pelagie leżą dalej od brzegów Sycylii, zaś dystans między Porto Empedocle pod Agrigento a Isola di Lampedusa wynosi 205 km, czyli ponad drugie tyle co z Trinacrii na Maltę). Nie stało się tak głównie za sprawą nakreślonej wyżej lokalizacji między Półwyspem Apenińskim a Afryką w Cieśninie Sycylijskiej. Położenie oto w przewężeniu Morza Śródziemnego, na przejściu Śródziemnomorza Zachodniego w Śródziemnomorze Wschodnie, zatem dwóch ogromnych bloków geopolitycznych, już za czasów imperium rzymskiego mniej lub bardziej cywilizacyjnie odmiennych, później zaś zwykle też wzajemnie skonfliktowanych politycznie, czyniło z tych maleńkich strzępów skalistego lądu pośrodku Śródziemnomorza punkt o unikalnej randze strategicznej (choć może nie w każdej epoce dziejowej była ona jednakowo duża). Kulturowo Malta to zweifelsohne jedno z najbardziej fascynujących miejsc w skali świata. Będąc oto Europą używają dziś Maltańczycy jako ojczystego swego pierwotnego semickiego języka, zbliżonego do arabskiego a zapisywanego alfabetem łacińskim. Są wyznania rzymskokatolickiego będąc jedną z najstarszych chrześcijańskich społeczności świata, kiedyś jawili się nawet jako fanatyczni katolicy i defensorzy chrześcijaństwa na jego południowej flance; osiadły na Malcie i zawiadujący nią przez 268 lat rycerski zakon joannitów, niezmordowanie walcząc z naporem islamskim, wykonywał w epoce nowożytnej pracę dla dobra całej Europy. By their way of life, z temperamentu, ze stylu życia i z podejścia doń, Maltańczycy bardzo ale to bardzo mentalnie przypominają Włochów, zwłaszcza tych z Sycylii i Mezzogiorno. Język włoski, długie stulecia język całej przestrzeni publicznej, wciąż jest na Malcie powszechnie znany; ongiś, historycznie zresztą całkiem do niedawna, część Maltańczyków w ogóle uważała siebie za Włochów. Przy tych nierozerwalnych związkach ze światem latyńskim Malta to obecnie kraj anglojęzyczny, mający szczęście przynależeć do gigantycznej Anglosfery, by z kolei w obrębie tejże być członkiem globalnego zasięgu brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Jednocześnie zaś, wracając jakby do punktu wyjścia, maltesi, naród najszczerzej europejski, są też bliscy Arabom, z którymi mogą przy pomocy swego maghrebskiego języka porozumieć się gdzieś w Tunisie, Algierze, Trypolisie. Nic w tym atoli dziwnego. Albowiem ten wyeksponowany ku brzegom Afryki miniaturowych rozmiarów skalno-słoneczny archipelag, bastion Italii i Europy, stanowi po prostu syntezę i symbiozę przeróżnych śródziemnomorskich kultur, ras, nacji. Zaś jego burzliwa i głośna historia to nic innego jak istna kondensacja dziejów całego Mare Nostrum. Tym samym więc w jakimś sensie całej naszej cywilizacji. Niebo maltańskie, powietrze i kraj są afrykańskie (Malta jest tylko o dwieście mil angielskich odległa od najbliższego brzegu Afryki), ale cywilizacja europejska. Pod ciemnobłękitnym niebem już cokolwiek na miedziany zarywającym, przy złocistych pomarańczach, różowych winogronach, które gdzieniegdzie bujnie rosną, miło jest znaleźć tu ukształcenie, obyczaje, porządki i wygody zachodniej Europy. Maltę można porównać do kopalni kamienia wapiennego, w której by ludziom zamieszkać podobało się, a jednakże tu są wioski od trzech do sześciu tysięcy mieszkańców mające. Klimat jest zdrowy, różnica temperatury przez cały rok tylko trzydzieści stopni (Fahrenheita) wynosi, w lecie dochodzi do ośmiudziesięciu stopni, a w styczniu spada do pięćdziesięciu stopni. Deszcze rzadko kiedy w lecie padają. Panujące w zimie północne i północno-zachodnie wiatry są chłodne, a południowe zwiększają gorąco. Blask słońca mocniej nam tu dokuczał aniżeli w Sycylii i we Włoszech. Śnieg jest tu nie znany, deszcze i częste grzmoty tylko w zimie zdarzają się, a czasem i grad pada, ale krótko trwają. Nie znany tu jest deszcz, który dwa tygodnie ciągle pada jak na Północy. Najpiękniejszą częścią dnia w Malcie jest wieczór, krótka bardzo chwila między zachodem słońca a zupełną ciemnością; wtenczas cały zachód pokrywa się piękną żółtozłocistą barwą w pasy różnokolorowe, czasem na widnokręgu położy się chmurka, szybko przemijające błyskawice spod niej, przez kilka godzin wymykające się, oświecają jej czarne krawędzie i całemu widokowi nowego dodają uroku. (…) Mają tu małe pieski ze sklniącą i długą szerścią, która im oczy zakrywa, nazwane przez Buffona bichons, które czasem do czterdziestu talarów się płacą (Michał Wiszniewski, 1794–1865, Podróż do Włoch, Sycylii i Malty). W głębokiej starożytności Malta uległa skolonizowaniu przez Fenicjan. Ten semicki etnicznie lud żeglarzy i kupców, pierwotnie osiadły na wschodnich brzegach Morza Śródziemnego, na terenie dzisiejszego Libanu i Syrii, rozwinął szeroką akcję kolonizacyjną, zakładając swe mnogie kolonie w całym basenie tego akwenu aż po Cieśninę Gibraltarską. Następnie wyspy znajdowały się pod kontrolą fenickiej Kartaginy. W toku drugiej wojny punickiej, przypuszczalnie już na samym jej starcie, przeszły pod władzę Rzymu (218). Wcielone zostały do Sycylii, pierwszej prowincji rzymskiej, uzyskując z czasem prawa municipium (Melita, Gaulos). We wczesnym średniowieczu rządzone były przez Arabów (870–1091). Konfiskowane przez Normanów weszły w skład powołanego w 1130 roku Królestwa Sycylii. Do XIII wieku większość wyspiarzy wyznawała islam. W pierwszej połowie tego stulecia miały jednak miejsce dwa niezwykle ważne akty, niepomiernie priorytetowe dla etnicznego i kulturowego pejzażu Wyspy. Eo ipso determinujące jej dalsze dzieje. Tak oto Federico II di Svevia, władca Regno di Sicilia 1198–1250, przesiedlił 1224 na Maltę część ludności z miasta Celano między Rzymem a Pescarą w geogr. środkowowłoskiej a hist. południowowłoskiej Abruzji, nawiasem mówiąc miasteczka dziś wielce urokliwego, zaś ćwierć wieku później, dla rozwiązania konfliktów wnet powstałych między obiema grupami ludności, wygnano 1249 z Malty resztki muzułmanów. W ramach sycylijskiego państwa, po Hohenstaufach rządzonego przez Andegawenów a potem w zestawie Corona d'Aragona, dysponowała Malta pewną autonomią wewnętrzną. W 1530 roku Karol Habsburg, Re di Sicilia jako Carlo I a Imperatore del Sacro Romano Impero jako Carlo V, przekazał Maltę joannitom, jednemu ze szpitalnych i rycerskich zakonów powstałych w średniowieczu w związku z ruchem pielgrzymkowym do Terrasanta oraz wyprawami krzyżowymi (Cavalieri dell'Ordine dell'Ospedale di San Giovanni di Gerusalemme). Szpitalnikami Świętego Jana, których prapoczątki wiążą się z państwem Amalfi na południu Włoch, jedną z włoskich republik morskich, byli na ogół Śródziemnomorzanie, głównie z Włoch i Francji, a potem też z Hiszpanii i Portugalii. Zwykle istniała między nimi liczebna przewaga elementu włoskiego, przechodząca w dominację włoskiego języka i włoskiego obyczaju, lecz, dzięki konsekwentnie przestrzeganej zasadzie chrześcijańskiego uniwersalizmu, nie przybrało to rozmiarów takich, jak w przypadku dwóch innych wielkich zakonów rycerskich, które, choć w założeniach też kosmopolityczne i internacjonalne, w praktyce były zakonami jednego narodu (templariusze francuskim, a Krzyżacy niemieckim). Wewnętrzna organizacja Zakonu zasadzała się na kilku prowincjach zwanych językami (langues, lingue). Były nimi Italia, Francia, Provenza, Alvernia, Aragona, Castiglia (Castiglia-Portogallo), Inghilterra i Germania. Aż trzy zatem prowincje rzec można francuskie równoważyły wpływy włoskie (najmniej liczne były oczywiście grupy północnoeuropejskie, tj. angielska i niemiecka). Rycerze Świętego Jana rekrutowali się nie tylko z najwyższych warstw feudalnego społeczeństwa, ale wprost z samiutkich szczytów jego ówczesnej elity. Byli wśród nich reprezentanci najdostojniejszych i najznamienitszych arystokratycznych rodów Europy. Jako tedy ludzie bardzo majętni, niemuszący zabiegać o dobra tego świata, wstępowali oni w szeregi Szpitala z pobudek czysto ideowych. Roztaczanie opieki nad potrzebującymi a potem zbrojna walka za chrześcijaństwo zdaje się rzeczywiście stanowiła sens ich istnienia i motyw wszelkich ich działań (czego, jak aż nazbyt dobrze wiemy, trudno powiedzieć o niemieckich Krzyżakach). Po utracie terytoriów chrześcijańskich w Ziemi Świętej znalazł Zakon krótkie schronienie na Cyprze (1291). A następnie na Rodos w archipelagu Dodekanezu (1309). Na Wyspie Róży mnisi-żołnierze zbudowali własne państwo, Stato Monastico dei Cavalieri di Rodi, nb. podobne do tworów krzyżackich w Prusach czy Starych Inflantach. Tam też, zamieniwszy konie na wojenne galery morskie, trafili na niemal pierwszą wonczas linię frontu pomiędzy chrześcijaństwem a islamem (Pierwsze Oblężenie Rodos 1480). Zamiana owa była zresztą jakby nawrotem do swej najstarszej tradycji, czyli właśnie związku z morzem (Repubblica di Amalfi). Prawie bez ustanku przyszło joannitom prowadzić walki, jeśli nie z gwałtownie rosnącą w potęgę i napierającą na Europę osmańską Turcją, to z muzułmańskim korsarstwem. I jednym, i drugim sprawna zakonna flota, świetnie komenderowana przez rycerzy w habitach, dzielnych i odważnych, bo chrześcijańskie ideały wyznających szczerze, dawała się mocno we znaki. Sytuacja obozu chrześcijańskiego uległa jednak wydatnemu pogorszeniu w pierwszych dekadach XVI wieku wraz z usadowianiem się Turków w Syrii i Egipcie, odebranych 1516–1517 mamelukom, jako też przejściem 1519 pod turecką protekcję muzułmańskiej piraterii operującej z baz na Côte des Barbaresques (Tunis, Algier). Zmiana ta miała konsekwencje bardzo doniosłe. Dotąd bowiem chrześcijanie zmagali się z elementem co prawda okrutnym i złośliwym, ale o siłach rozproszonych, władza każdego bowiem takiego morskiego pirata-kryminalisty, na ogół drobnego, nie wychodziła w zasadzie poza jakąś rozbójniczą jamę ukrytą w którejś z zatok północnoafrykańskich; muzułmańscy korsarze rzecz jasna żarli się również między sobą, a także z plemionami pustynnymi afrykańskiego interioru, co czasami dawało chrześcijanom możność wygrywania tych sporów dla siebie. Natomiast rozciągnięcie otomańskiej zwierzchności na wybrzeża korsarskiej Barbarii oznaczało, iż wszelkie akcje przedsiębrane wobec pirackiej bandyterki skierowane były teraz także przeciwko Osmanom. Po ich konkwiście Syrii i Egiptu, tym samym przekształceniu wschodniej partii śródziemnego akwenu w wewnętrzne morze Turcji, istnienie rodyjskiego państwa joannitów, tkwiącego teraz prawie w samym centrum posiadłości otomańskich, zawadzało Turkom daleko mocniej niźli dotychczas, a także bardziej od sąsiednich domen weneckich, jako iż to właśnie wzdłuż brzegów Rodos realizowana mogła być cała komunikacja pomiędzy stolicą ich imperium a jego nowymi nabytkami. Unicestwienie tej zapory urosło zatem dla Osmanów do jednej z najbardziej niecierpiącej zwłoki potrzeb politycznych. Dokonano tego już w 1522 roku. Wojska tureckie wylądowały oto na wyspie w czerwcu tego roku przystępując do oblegania jej stolicy (Drugie Oblężenie Rodos 1522). Po półrocznych walkach wyspiarze, powodowani wyczerpywaniem się zapasów i brakiem spodziewanej odsieczy z Europy, pogrążonej w wojnie Francji z Hiszpanią, zwrócili się do zakonników-rycerzy o zaprzestanie obrony. Joannici byli gotowi polec za wiarę, mieszkańcy wyspy nie (wśród zakonników był prawdopodobnie zdrajca czynnie współpracujący z wrogiem). Sygnowany w grudniu traktat oddawał wyspę Turkom. Ci zgodzili się na ewakuację z Rodos zakonników i wzięcie przez nich całego swego majątku. Razem z Cavalieri di Rodi pozwolono na ewakuowanie się wszystkim innym wyrażającym taką wolę, co uczyniło ok. 3–4 tys. Rodyjczyków. Pierwszego stycznia 1523 roku flota zakonna odpłynęła z il porto di Rodi obierając kurs na Kretę i wenecki port Kandia (Heraklion). Następnie przez Mesynę dotarto do portu Civitavecchia w Państwie Kościelnym. Papież wyznaczył im tutaj na tymczasową siedzibę miasto Viterbo (później zakonni rycerze w związku z szalejącą na Półwyspie wojną i zarazą przebywali w Nicei podległej Sabaudii). Po siedmioletniej tułaczce i pukaniu do różnych drzwi Zakon come già detto osiadł na Malcie. Karol V Habsburg, Święty Cesarz Rzymski, po Mohaczu prowadzący walkę z Osmanami już na każdym froncie, tedy naturalny patron Zakonu oddany tej samej Świętej Wojnie, zaoferował im Maltę już 1523 natychmiast po opuszczeniu Rodos, widząc w zakonnikach tanią siłę dla obrony swych włoskich brzegów. Objęciu wyspy byli jednak przeciwni rycerze francuscy, którym, ze względów narodowych, zwłaszcza że było to podczas mozolnych zmagań Francji i Hiszpanii o supremację nad Włochami, nie uśmiechał się ściślejszy kontakt z Hiszpanią. W toku Guerra d'Italia del 1521–1526, jednej z wielkich renesansowych wojen włoskich, w słynnej bitwie pod Pawią 1525 schwytany został król francuski, który był następnie przez dwanaście miesięcy więziony w Madrycie, co ponoć zapobiegło osadzeniu przezeń joannitów na Îles d'Hyères u wybrzeży francuskiej Prowansji (oznaczałoby to ich kompletną marginalizację i zejście do dekoracyjnej bezużyteczności). Decyzję o wyborze Malty zakonnicy podjęli swą większością w Viterbo w 1527 roku, aczkolwiek uporczywa opozycja ze strony Francuzów i różne ich zakulisowe poczynania powodowały zwłokę w przeniesieniu się tam aż właśnie po 1530 rok, kiedy to 24 marca Karol V oficjalnie sygnował akt nadania Zakonowi wysp Malta i Gozo plus należącego do Hiszpanii północnoafrykańskiego portu Trypolis, zaś Rycerze, przybywszy na Wyspę w czerwcu, uroczyście przejęli ją w listopadzie 1530 roku. Maltę scedowano Szpitalowi jako lenno Regno di Sicilia. Stąd też tworzone odtąd Stato Monastico dei Cavalieri di Malta pozostawało prawnie dependencją Sycylii. Świętojańscy Rycerze zobowiązani zostali jedynie do ofiarowywania królom Sycylii, corocznie w dzień Wszystkich Świętych, pojedynczego maltańskiego sokoła jako symbolicznego dowodu wierność lennej (Tributo del falcone maltese). Nową siedzibą Cavalieri Ospitalieri, teraz już nie rodyjscy lecz jw. maltańscy, mimo dostrzegania od początku jej właściwości obronno-strategicznych, z najrozmaitszych względów zachwyceni nie byli, traktując ją zastępczo. Przede wszystkim nieprzerwanie żywiono nadzieję powrotu na Isola di Rodi, wyspę nie tylko przeszło czterokrotnie rozleglejszą, ale i niewspółmiernie lepiej (także przez nich samych) zagospodarowaną od jałowej nagiej Skały, próbując przekonać europejskich władców do krucjaty na tym kierunku, z Maltą jako bazą wypadową na Dodekanez. Ale awaryjnie rozglądano się też za całkiem innymi lokalizacjami. Takimi szpitalnikom jawiły się raz sycylijskie Syrakuzy, raz salentyńskie Otranto, to znów papieska Ankona. Realnie jednak najpoważniejszym konkurentem Malty był wraz z nią nadany Zakonowi libijski Trypolis. Miejsce to bowiem jakoś też pewnie korelowało z zakonnymi marzeniami o pełnej chwały chrześcijańskiej rekonkwiście Afryki Północnej. Stąd też summa summarum niewiele zabrakło do zastąpienia przez nie Malty. Po przybyciu na Wyspę joannici z marszu przystąpili do zwalczania muzułmańskiej piraterii grasującej po hiszpańsko-włoskich wodach. Przed korsarzami zabezpieczali głównie przestrzeń morską pomiędzy Sycylią i Maltą, priorytet absolutny z punktu widzenia aprowizacji archipelagu w żywność i surowce. Wykonując prace o charakterze policyjnym patrolowali nadto szlaki wodne łączące Szpanię z jej mnogimi północnoafrykańskimi enklawami oraz z południową Italią. Boje zakonno-korsarskie, ze strony Maltańczyków pełne momentami niezwykłej brawury i śmiałości, toczone były bez wytchnienia oraz z obopólnie szczególną nawet na swą epokę zaciekłością i zażartością. Zwłaszcza jeśli mnisi napotkali chrześcijańskich renegatów, najgorszych mętów i wyrzutków społeczeństw europejskich, którzy konwertowali się na islam by uprawiać muzułmańskie piractwo. Jednocześnie okręty pod banderą z krzyżem o ośmiu szpicach brały udział w różnych wojennych przedsięwzięciach hiszpańsko-cesarskiej armady, w tym słynnej, noszącej znamiona nowej krucjaty, wyprawie Karola V do Tunisu, Conquista di Tunisi 1535, tudzież parę lat po niej w atakach na Safakis, Dżerbę i Algier. Siedząca w centrum tych imprez Malta zwróciła na siebie uwagę Półksiężyca. W 1551 roku wielka flota muzułmańska wypuściwszy się przeciwko Zakonowi najechała archipelag i nie mogąc sobie dać rady z samą Maltą totalnie spustoszyła wyspę Gozo uprowadzając stamtąd większość mieszkańców (Gozo podniosło się po tym dopiero za sto lat). Następnie udała się ku brzegom Libii i opanowała zawiadywany przez joannitów Trypolis. Wydarzenia te okazały się przełomem w percepcji Malty przez Kawalerów. Es wurde sonnenklar, że dalsze traktowanie Wyspy jako prowizorium doprowadzi früher oder später do jej opanowania przez muzułmanów, zwłaszcza zasię wobec dalszej w kolejnej dekadzie eskalacji konfliktu (dla przykładu zakonnicy wydatnie 1563 wspomogli Hiszpanów w odzyskaniu Algieru). Opracowano więc ambitne plany wzmocnienia potencjału obronnego wysp. Ich realizację na chwilę jednak przerwała kolejna wielka nawałnica osmańska przypuszczona na Maltę w 1565 roku. Trwające cztery miesiące, od 18 maja do 12 września 1565, mozolne walki, do dziejów Europy przeszłe jako Assedio di Malta lub Grande Assedio di Malta, zakończyły się odparciem wroga. Uratowało to Maltę przed losem jeszcze jednej w onych stronach smętnej pirackiej nory. A zarazem przysporzyło tytułu Antemurale Christianitatis. Mała Malta upokorzyła wielką Osmanię. Wroga od paru dziesiątek lat zdawało się niemożliwego do pokonania. Świętojańscy rycerze uniknęli zagłady. Potwierdzili poddawaną w wątpliwość potrzebę swego istnienia. Odzyskali nadszarpniętą już jakby trochę reputację obrońców chrześcijaństwa i cywilizacji. Triumf nad Islamem świętowała cała Europa. Parę lat później maltańska wiktoria przypieczętowana została pod Lepanto (1571). Okupione ogromnymi stratami zwycięstwo, bezapelacyjnie kładąc kres marzeniom o powrocie na Dodecaneso, ostatecznie już też przywiązało Zakon do Malty. Trzy nadmienione oblężenia (1480, 1522, 1565) na trwałe oczywiście weszły do i bez tego wystarczająco heroicznej joannickiej legendy. W pełni zatem już doceniwszy naturalne walory obronne archipelagu, jako również postawę jego ludności podczas Wielkiego Oblężenia, pełną poświęceń i odwagi, która stale tak przecież imponowała zakonnym rycerzom, wnet energicznie przystąpiono do zakrojonych na bardzo szeroką skalę prac fortyfikacyjnych. Ich Hauptpunkt to wzniesienie lokowanej na górującym nad otoczeniem półwyspie Sceberras nowej ufortyfikowanej zakonnej stolicy. Kamień węgielny pod budowę nowego miasta położono 28 marca 1566 roku. Dla uhonorowania Gran Maestro, którym wtedy (1557–1568) był niepomiernie zasłużony dla konfraterni Jean Parisot de la Valette, z pochodzenia Gaskończyk, zmarły podczas budowy stolicy, nowe miasto nazwano La Valletta. Wytyczone wedle renesansowej koncepcji, z prostymi ulicami, o regularnej siatce urbanistycznej, wyrosłe na wzgórzu, tak że zewsząd widać połyskujące w oddali niebieskie morze, zbudowane przez szlachetnie urodzonych dla szlachetnie urodzonych, jak wyraził się Walter Scott, jest ono senza dubbio jednym z najciekawszych w Europie. Dnia 18 marca 1571 roku Rycerze Świętego Jana przenieśli tam swą siedzibę z Birgu (Vittoriosa). W finansowaniu tych więcej niźli gigantycznych inwestycji był Szpital solidnie wspomagany przez wstrząśniętych zagrożeniem tureckim chrześcijańskich monarchów Śródziemnomorza. Wielkie sumy wyasygnowała katolicka Francja, katolicka Hiszpania, katolicka Portugalia. A także Papiestwo. Prace ściągnęły na Wyspy masę włoskiej ludności (gł. z Sycylii i Kalabrii). I łącznie na każdziutkim polu odmieniły wizerunek Malty. Odtąd jej dzieje, teraz niekwestionowanej headquarters rycerzy-zakonników, nierozerwalnie sprzęgły się z losami joannitów, ci zaś poczęli być zwani Zakonem Maltańskim lub krótko Maltą. Po ostatecznym usadowieniu się joannitów na Malcie zaszła tu transformacja analogiczna do tej wcześniejszej na Rodos. Pod mnisimi skrzydłami Wyspa, której brzegi, podobnie jak innych miejsc europejskiego Śródziemnomorza, uległy niemal kompletnemu wyludnieniu skutkiem pirackich rejz, poczęła wracać do normalnego życia, zaś jej dotąd uboga i nękana napadami ludność uzyskała szansę przekształcenia się w zamożną społeczność. Rycerze bowiem lokowali tutaj swe kapitały, tak zakonne jak prywatne, częściowo zresztą z powodu czyhających na nie rozmaitych zagrożeń w państwach kontynentalnych, inwestowali we wszystkie sektory maltańskiej gospodarki, rozwijali infrastrukturę publiczną. Wokół Wielkiego Portu powstał cały nowoczesny na swą epokę kompleks portowo-miejski, sama zaś tutejsza twierdza, niemal nonstop udoskonalana i modernizowana, potężna i imponująca, uchodziła podobnie jak wcześniej Rodos za niemożebną do zdobycia, stając się в конце концов najsilniejszą na Morzu Śródziemnym. W 1636 oku przystąpiono do fortyfikowania przesmyku na półwyspie Sceberras, rezultatem czego powstała Floriana, zamknięte eleganckie przedmieście Valletty, bezpośrednio od południo-zachodu przylegające do stolicy. Te wielkie prace budowlane oraz zapotrzebowanie zakonników na rozmaitego rodzaju usługi i towary napędzały rozwój maltańskiej gospodarki, a miejscowej ludności dawały popłatne zatrudnienie. Wzajemne oddziaływanie Zakonu i Wyspy nosi znamiona pewnej konwergencji. Im bowiem Malta dzięki Kawalerom stawała się coraz bardziej europejska i światowa, tym za jejże sprawą Zakon coraz bardziej się zmniejszał, kurczył do jej rozmiarów, stając się maltańskim im wahrsten Sinne des Wortes. Pierwszym stuleciem swego pobytu na Malcie polityka zagraniczna Szpitala szła generalnie po myśli Madrytu. Później aliści zbliżyła się do francuskiej. Wiązało się to ze zmianą układu sił na korzyść Francji, choć pewnie swoje dokładała francuska supremacja w Zakonie, zwł. w jego najwyższych kręgach, a znajdująca też organizacyjne zakotwiczenie we wspomnianych wyżej trzech de fait francuskich grupach językowych. Rozluźnienie więzi strategicznej z Hiszpanią, dźwigającą cały ciężar walki z nawałnicą islamską na śródziemnomorskich wodach, a przeorientowanie na Francję, która, mimo iż katolicka, powodowana swą zajadłą nienawiścią do Cesarstwa nie cofnęła się przed zawarciem 1536 sojuszu z Wysoką Portą, alleanza franco-ottomana, uważanego za hańbę i skandal stulecia, prowadząc odtąd politykę przyjazną Stambułowi, nie różniąc się tutaj od państw protestanckich sympatyzujących z Turcją jako strategicznym partnerem w ich rozgrywce ze światem katolickim, było możliwe również dzięki spadkowi tak aktywności pirackiej jak niebezpieczeństwa od strony samej Turcji. Zresztą maltańscy kawalerowie wykazywali coraz mniej rycerskiego hartu i woli walki. Coraz więcej było za to wśród nich przywiązania do wygody, zbytku, przepychu. Malta, ongi placówka w bezkompromisowej walce z naporem islamskim, przekształciła się zatem w luksusową, pełną pompy i splendoru rezydencję zakonnych arystokratów. W ich cacko i ich skarb. Fiore del Mondo. Kwiat Świata. Z czasem joannici sami zaczęli parać się korsarstwem, tzn. tego charakteru abordażem statków muzułmańskich oraz rzadziej rajdom na wybrzeża muzułmańskiej Barbarii, jakkolwiek na skalę daleko mniejszą od mahometan. Owa lukratywna działalność, domena zwłaszcza rycerzy francuskich, uskuteczniana prywatnie i potajemnie, choć pod nieoficjalnym przyzwoleniem Zakonu, z której notabene w niemałym stopniu finansowane były budowy wspaniałych na Wyspie katolickich kościołów, stała się taką plagą dla muzułmańskiego handlu, iż Turcy zapytywali, czy Francja, ich tradycyjny sojusznik, jest równie potężna jak Malta. Chrześcijańskie korsarstwo nie było w epoce nowożytnej czymś wyjątkowym albo ograniczonym do Malty. Przykładem Ordine di Santo Stefano, założony 1561 w Toskanii, z bazą w Livorno, mocno naśladujący w tej materii Ordine di Malta. Jednakże wojownicza natura joannitów i wielowiekowa zaprawa w morskich walkach, wpierw defensywnych potem też odwetowych i zaczepnych, właśnie z Archipelagu czyniła Hauptbollwerk chrześcijańskiego korsarstwa (rolę taką pełniły też m.in. Marsylia, Tulon, Majorka). Malta poważnie i tym wspomogła chrześcijańskie potęgi morskie w likwidacji przez nie rzędu rozbójniczych jam muzułmańskich. Z tego zaś Tunisu, co umożliwiło jego regencji przeistoczenie się w bez mała normalne państwo, o marginalnej roli piractwa. Na szerszą skalę ostał się w praktyce jedynie Algier. To w 17. stuleciu ogromne miasto, większe od Genui i Marsylii a dużo większe niż Barcelona i Livorno, mające sto tysięcy mieszkańców, z czego jedna czwarta to chrześcijańskich jeńcy, funkcjonowało całkowicie w oparciu o państwowe korsarstwo i to aż do zajęcia przez Francuzów w 1830 roku. A powód tegoż zdaje się być prosty. Algier, mimo iż najbardziej narażony na ataki od strony morza, leży otóż od Malty jakieś kilometrów tysiąc, Tunis zaś mniej niż trzysta. Nawet jeśli między korsarstwem muzułmańskim a chrześcijańskim nie było wielu różnic, jak się czasami twierdzi, to z całą pewnością były to dyferencje stawiające w lepszym świetle chrześcijan. Nie porywali oni bowiem ludzi by zamieniać ich w niewolników. Muzułmańska piraterka, której siła jako całość dorównywała czołowym flotom morskim Europy, została w 17. stuleciu przystopowana, ażeby, nigdy nie będąc całkiem wygasłą, odrodzić się schyłkiem następnego stulecia. Jej rozsadnikiem stał się tym razem Trypolis, przeciwko któremu w pierwszych dekadach XIX wieku wysyłały swe ekspedycje Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Piemont-Sardynia, Neapol, Francja. Ale wtedy na Malcie nie było już joannitów. Morska rola Malty, której flota w centralnej partii Śródziemnomorza ustępowała siłą jedynie Wenecji, nie ograniczała się zresztą do walk z islamem. Zakonnicy, eksperci w sprawach morza, szkolili także marynarzy dla flot Neapolu, Sardynii, Państwa Kościelnego. To w dużym stopniu dzięki Malcie śródziemnomorska wojna z islamem, tak ta o podłożu bardziej politycznym jak i ta korsarska, na ile owe dwa aspekty są tutaj w ogóle rozdzielne, ostatecznie dała przygniatające zwycięstwo Europie. Stosunek Maltańczyków do joannitów nacechowany był ambiwalencją. Niewątpliwie cenili oni sobie przeróżne beneficja płynące z zakonnego władztwa, poczynając od skutecznej ochrony przed piracką bandyterką, a kończąc na prozaicznym dobrostanie materialnym, nawet jeśliby dla większości nie wykraczał on poza okruchy z pańskiego stołu. Zwłaszcza gdy ekonomiczną pomyślność Malty, jej Golden Age, zestawi się z takąż mizerotą ówczesnej Sycylii, de facto zepchniętej do prowincji Regno di Napoli. Ponadto obecność na Wyspie mnichów, ludzi jako się już nieraz rzekło bardzo majętnych i bardzo wpływowych, o niezwykle głębokich powiązaniach i rozgałęzieniach międzynarodowych, pozwalała miniaturowej i peryferyjnej Malcie, oazie bezpieczeństwa i dobrobytu, partycypować także w życiu intelektualno-kulturalnym Europy, ba, mało tego, uwzględniwszy sposoby, jakimi naonczas odbywał się przepływ informacji, mogła Malta czerpać je niejako z pierwszej ręki i pełną garścią. Rycerze importowali na Wyspę właściwe ich ojczyznom obyczaje, przyzwyczajenia, nawyki, codzienne zachowania, odmienne stroje (np. ciemne ubiory francuskie kontra hiszpańskie kolory). Ich światowość i kosmopolityzm, owa mikstura Francji, Włoch i Hiszpanio-Portugalii, przy drobnym dodatku Centralnoeuropy, tj. Niemiec, wywarła niezatarty do dziś ślad na wizerunku słonecznej Wyspy. Zakonnicy na ogół dobrze traktowali miejscową ludność, ot choćby w myśl zasady noblesse oblige, wyraźnie przy tym forytując niższe warstwy. Odbywało się to kosztem nielicznej maltańskiej szlachty, która dla zakonników była za mało nobliwa i której podobnie jak Krzyżacy w Prusach zakazali wstępowania do Zakonu w charakterze rycerzy, lecz w której postrzegali zagrożenie dla swej władzy. W przewadze sycylijskiej i aragońskiej proweniencji ta dotychczasowa maltańska elita schroniła się pod opieką Biskupa za murami prastarej Mdiny, odwracając i izolując się od portowo-morskiej atmosfery La Valletty. Z drugiej jednak strony zakonny arystokratyzm i zakonna elitarność, a właściwie będący tegoż efektem chłodny dystans, jaki dumni i wyniośli Cavalieri utrzymywali i pielęgnowali względem niej, oczywiście raził i zniechęcał autochtonów. Nic tedy dziwnego, iż w niemal ustawicznym konflikcie zakonników z duchowieństwem kościelnym brali Maltańczycy na ogół flankę Kościoła. Joannici nieprzerwanie oddawali się także swej najpierwotniejszej działalności opiekuńczo-szpitalnej. Chłopców, którzy odpłynęli. Rycerze z każdego narodu mieszkali w osobnych pałacach, takich rzec można domach narodowych, zwanych oberżami, z których najwspanialsza to Auberge de Castille (Auberge de Castille, de Léon et du Portugal). Kawalerów obowiązywał celibat. Nie ma więc chyba potrzeby dodawać, iż Malta, podobnie jak wtedy Rzym, stolica Stato della Chiesa, była w ponadnormatywnym procencie naszpikowana kurtyzanami, faworytami, metresami. Gdy zakonni rycerze udawali się do walki albo na wspomniany morski zbój gromadziły się one w porcie żegnając wypływających w morze swych gorących i namiętnych południowych chłopców. Je od stóp do głów hojnie obsypujących złotem. Tak to w każdym razie widział pewien szkocki podróżnik, który eksplorował Maltę w 1770 roku, obserwując tam z protestancką wnikliwością rycerskie galery startujące do Tunisu (Patrick Brydone, A tour through Sicily and Malta in a series of letters to William Beckford). Celibat zaoszczędził Malcie wygenerowania się niespecjalnie z pewnych względów, między innymi późniejszego przebudzenia narodowego, pożądanej specyficznej klasy kolonów (vide np. casus francuskiej Algierii). W 1769 roku, na bazie funkcjonującego od 1592 roku kolegium jezuickiego, powołano miejscowy uniwersytet (Universitas Melitensis). Z czasem trwanie zakonnego państwa urastało do coraz większego anachronizmu, zwł. w dobie Oświecenia, a na zakonne rządy starały się wywierać naciski wszystkie potencje europejskie, dybiąc zarazem na zakonne bogactwo. W czerwcu 1798 roku Maltą zawładnęła armia Napoleona zmierzająca do Egiptu. Wylądowawszy na wyspie (10 VI) Francuzi bezpardonowo zażądali scedowania im Malty. Jako pretekst ku temu posłużyły im bliskie wonczas relacje Zakonu z Rosją. Już po dwóch dniach joannici bez próby walki poddali Maltę (12 VI). Nocą z 17 na 18 czerwca Ferdinand von Hompesch zu Bolheim, 71º Principe e Grande Maestro dell'Ordine di San Giovanni di Gerusalemme, z pochodzenia nadreński Niemiec, nb. jedyny niemiecki wielki mistrz, jako Niemiec zerkający na de facto niemiecki wtedy Petersburg, osobiście zaś człowiek próżny i kondycji moralnie lichej, zresztą i bez tego wzbudzający niechęć Latynów, embarkował się na statek handlowy i odpłynął do austriackiego Triestu. Tego samego dnia (18 VI) wyspę opuścił Napoleon odpływając do Egiptu (wraz z częścią zakonników narodowości francuskiej) a na Malcie pozostawiając parotysięczny garnizon wojskowy. Przyczyn tak nagłego i spektakularnego upadku zakonnego państwa doszukiwać się można między innymi w braku oparcia u ludności jako też w kryzysie duchowym od dawna gryzącym Szpital. Swoje dokładały tu też pewnie coraz silniej dające o sobie znać tarcia i waśnie narodowościowe. Zawsze mocna w Malcie frakcja francuska nie tylko kategorycznie odmówiła ewentualnej walki ze swymi rodakami, ale niektórzy z zakonników o francuskiej proweniencji nawet wprost sympatyzowali z rewolucyjną Francją. Zaaplikowane wyspie rewolucyjne porządki, w tychże ujęciu atoli nie ideowym lecz czysto praktycznym, tj. ze zdaje się tak nieodzownymi ich komponentami jak gwałty i rabunki, uzupełnione atakami na religię katolicką, bardzo ważną dla Maltańczyków, niebywale szybko przysporzyły Francuzom głuchej nienawiści i wrogości, która, przy sprzyjających wnet okolicznościach międzynarodowych, gwałtownie eksplodowała. Tak oto podczas którejś z kolejnych francuskich grabieży kościelnego mienia stawiono w Mdinie intruzom czynny opór masakrując w pień stacjonujących tam 65. żołnierzy francuskich (2–3 IX 1798). Wybuchłe tym sposobem narodowe powstanie ogarnęło cały kraj. Francuzi zamknęli się w nadmorskich fortecach. Dla ich pokonania Maltańczycy wezwali na pomoc bazującą w portach sycylijskich flotę angielską dowodzoną przez słynnego admirała Horatio Nelsona. Jednocześnie pod auspicjami burbońskiego Królestwa Sycylii, od którego zależność wprawdzie uległa pod rządami Zakonu faktycznemu zapomnieniu, lecz które stale przecież dysponowało do Malty niewygasłymi prawami, odżyła maltańska samorządność. Blokada twierdz, na pewien czas przerwana przez okręty angielskie i portugalskie, zakończyła się wygnaniem Francuzów jednak dopiero we wrześniu 1800 roku. Nie rozwiązywało to bynajmniej kwestii przynależności politycznej archipelagu. Zwrotu Malty nieustannie domagał się Zakon, wspierany w tym przez cara Pawła I Romanowa, który absurdalnie uznał siebie za wielkiego mistrza. (PS. W swym dziwactwie i niezrównoważeniu roił też o zostaniu papieżem rzymskim. Był to zresztą ten car, który kazał klękać przechodniom, gdy przejeżdżał ulicą; który oświadczył, iż w Rosji tylko ten jest człowiekiem, z kim car mówi, a i to tylko dopóty, dopóki z nim mówi). O wyspy próbowali handryczyć się przepędzeni z nich Francuzi. Od strony czysto legitymistycznej najbardziej do Malty uzasadnione roszczenia miało oczywiście Regno di Sicilia. Oficjalnie przecież cały czas wchodziła Malta w jego skład. Anglicy z kolei nie bardzo wiedzieli co robić z archipelagiem, kulturowo bardziej im odległym aniżeli Gibraltar i Minorka, posiadanymi od stu lat efektem War of the Spanish Succession. Malta jawiła się im egzotycznie, a w jej posiadanie weszli przypadkowo. Po francuskiej kapitulacji jedynie nią administrowali, w imieniu sycylijskiego króla, na zasadzie protektoratu (Protettorato di Malta; British Protectorate of Malta). Zrazu nie widzieli też w wyspach żadnej wartości, ni strategicznej, ni handlowej. Pogląd ten uległ jednak diametralnej zmianie po ogłoszeniu 1806 przez Napoleona blokady kontynentalnej, podczas której Malta okazała się bazą o wiele dogodniejszą od Gibraltaru. Od pierwszych natomiast chwil gorącym entuzjastą brytyjskiej prezencji na Malcie był jej cywilny komisarz Alexander Ball, a potem, częściowo dzięki niemu, takowym został również sam Horatio Nelson (który jako bazę morską znacznie wyżej lokował Maltę od portu Mahón na Minorce). Sami zaś Maltańczycy reflektowali początkowo za powrotem pod bezpośrednią zwierzchność Sycylii, za czym opowiadała się głównie szlachta i kler. Nie brakowało też zwolenników Zakonu. Wkrótce atoli przekonano się do Brytyjczyków. Albionu dojrzałość polityczna, poszanowanie dla lokalnych zwyczajów prawnych, wsparcie w urządzaniu maltańskiego samorządu, w czym szczególnie celował właśnie Alexander Ball, powszechnie za to lubiany przez Maltańczyków, sprawiła, iż to opcję brytyjską uznano za najkorzystniejszą (zwł. warstwy kupieckie). Już tedy w 1802 roku grupa notabli maltańskich zwróciła się do Londynu z prośbą o roztoczenie na Wyspą angielskiego panowania. W 1813 roku brytyjski protektorat Malty przekształcono w brytyjską koronną kolonię Malty. Definitywna zasię tegoż konfirmacja nastąpiła mocą bilateralnego pokojowego traktatu paryskiego z 1814 roku (Colonia dell'Isola di Malta e Sue Dipendenze; Crown Colony of the Island of Malta and its Dependencies). Na pierwszym wstępie do La Valletty spotkaliśmy chorągiew angielską i Szkota w spódnicy i z piórami na głowie, stojącego na warcie. Nagie a białe nogi tego syna Północy odbijały mocno od ogorzałej cery majtków maltańskich. (…) Miasto La Valletta niewielkie, ale schludne, między włoskimi bardzo odznacza się ochędostwem, do którego, jak się zdaje, Anglicy ich wdrożyli. Szewcy, krawcy i stolarze nie robią tu na ulicy jak w Neapolu. (…) Naprzeciwko La Valletty wznosi się przedmieście Senglea, którego domy idące pod górę sprawują miły widok, przypominając cokolwiek położenie Genui. Całe miasto jest z kamienia żółtego, które afrykańskie słońce pomarańczowym blaskiem pokrywa. Stało wówczas w porcie wiele parowych statków angielskich, z których jeden z jadącymi do Indiów we cztery dni staje w Aleksandrii, drugi w Atenach, w Wyspach Jońskich, Gibraltarze, a inny aż o Londyn się oprze (Michał Wiszniewski, Podróż do Włoch…). Odtąd funkcjonowała Malta przede wszystkim jako potężna baza morska z przeniesioną z Gibraltaru kwaterą główną śródziemnomorskiej floty Royal Navy. Jej rola, bardzo duża już pierwszą połową stulecia, podczas różnych przełomowych wonczas politycznie momentów, np. wydarzeń w Grecji (1827) czy w Algierii (1830) tudzież kryzysu wschodniego i zajęcia przez Anglików portu Aden u wylotu Morza Czerwonego (1839) a potem w latach wojny krymskiej 1853–1856, kiedy Anglicy wspierając Turcję prowadzili z Malty wojenne działania przeciwko Rosji, dodatkowo i wydanie wzrosła po inauguracji Kanału Sueskiego w 1869 roku. Zmieniając całkowicie konfigurację dalekomorskich połączeń między Europą a Azją przywrócił on tradycyjnie wielką rangę Śródziemnomorzu, wprawdzie rosnącą od początku stulecia, ale które tak naprawdę dopiero teraz stało się de novo jednym z najważniejszych morskich obszarów kuli ziemskiej, z samej zaś Malty czyniąc nie tylko ważną bazę militarną lecz równie ważny przystanek na morskich itinerariach handlowych. O ile bowiem przedtem, w epoce zakonnej, znaczenie Malty wynikało z jej na tym morzu centralnego usytuowania, plus oczywiście wznoszonych przez konfratrów potężnych fortyfikacji, to teraz daleko wykroczyło ono poza Bacino del Mediterraneo przyjmując rozmiary globalne. Markując newralgiczny punkt na imponującym brytyjskim szlaku imperialnym, Gibraltar–Malta–Cyprus–Suez, głównie wiodącym rzecz jasna do Indii, ale też w różne inne rejony spowite Union Jack, najważniejszej takiej arterii dla Brytanii, stała się Malta nie tylko prymarnym węzłem morskim oraz jedną z pryncypalnych angielskich baz morskich, politycznie kluczową dla realizacji Pax Britannica, ale też w ogóle jednym z paru najważniejszych tego charakteru miejsc na świecie. Technicznie maltańska kwatera Mediterranean Fleet podlegała rzecz jasna ciągłym poszerzaniom, udoskonalaniom, modernizacjom. O jej wadze dla British Empire niech świadczy fakt, iż nakłady finansowe na Malta Dockyard bywały niekiedy wyższe od tych na Portsmouth Royal Dockyard (bazę macierzystą Home Fleet). Intensywnie rozbudowywano też maltański port handlowy. Świetnie rozwinięto przemysł stoczniowy jako wiodącą gałąź tutejszej industrii. Ażeby zaś ograniczyć uzależnienie wysp od dostaw w zewnątrz Anglicy solidnie inwestowali także w maltańskie rolnictwo. Wzrosło zagęszczenie wyspiarskiego wnętrza. Grand Harbour zamknięty został zwartą substancją miejską. Jak ongi dzięki kosmopolitycznemu Zakonowi tak teraz dzięki morzom królującej Brytanii mogła Malta cieszyć się dobrobytem znacznie przekraczającym jej w onym zakresie nikły potencjał własny. Niemal bez relacji z tym, co może dziwić tylko pozornie, biegło wewnętrzne życie polityczne Malty. Niewspółmiernie bardziej niż z Anglią sprzęgnięte było ono z Włochami. Jak w każdym okresie dziejowym również i w tym polityczne wydarzenia za Cieśniną stanowiły dla Malty determinantę główną, o ile nie jedyną. Zresztą rozmaite i wszechstronne związki Malty z Italią, a właściwie nie związki, bo to o wiele za mało powiedziane, lecz po prostu jej przynależność do włoskiego obszaru kulturowego, takaż jej przez stulecia orientacja na Palermo, Neapol i Rzym, stanowiły wpierw, tuż po przejęciu Wyspy, jeden z zasadniczych powodów wahań i ostrożności Anglików co do postępowania względem niej, zaś potem obiekt ich ciągłych niepokojów, zwłaszcza iż włoskość Malty, sama w sobie wystarczająco kłująca w oczy Anglików, z reguły korespondowała z rzymskim katolicyzmem, Albionowi w ogóle niespecjalnie miłym, zaś tutaj, jak to często bywa na różnego typu obszarach peryferyjno-kresowych, przybierającym na dodatek postać fanatyczną (nie bez udziału rządzących Wyspami przez ponad 250 lat joannitów). Zbyteczne przypominać o włoskojęzyczności Malty (w odmianie języka włoskiego sycylijskiej). Wyspa niewiele w tej kwestii odbiegała od włoskich krain na Półwyspie Apenińskim. Włoski stanowi język jej całego życia publicznego. Administracji, szkolnictwa, sądownictwa, handlu. Itd. Jako też kontaktów z brytyjskimi władzami kolonialnymi. Porozumiewać się nim musieli także pierwsi Anglicy przybyli do swej nowej kolonii (angielskiego na Wyspie nie znał wtedy rzecz jasna prawie nikt). Włoski był też co równie jasne językiem katolicyzmu i Kościoła. Angielski zaś postrzegano dla odmiany jako język protestantów, nienawistnych katolickim Maltańczykom. Był więc włoski w praktyce językiem urzędowym kraju. Po włosku wystawiano przedstawienia teatralne, po włosku zawierano pisemne umowy prawne, włoskie były oznaczenia i szyldy uliczne, włoskie były tytuły gazet, także tych anglofilskich, Maltańczycy nosili włoskie imiona i włoskie nazwiska, po włosku się ubierali i po włosku jadali. Zdziwiłem się, iż tu na ulicach tak czysto, spokojnie i przyzwoicie, wrzasków i krzyków neapolitańskich nie słychać. Fakini tu nie wrzeszczą z taką wściekłością jak w Neapolu, gdy im się podróżny obedrzeć nie daje. Zrazu przypisywałem taką różnicę w obyczajach rządowi angielskiemu, który w osadach nie jest tak związany prawami jak w Anglii i bywa nieco surowszy, ale wkrótce poznałem, iż mieszkańcy, z małym w samej La Valletcie wyjątkiem, nie są Włosi, ale Arabowie, potomkowie onych, co niegdyś w Sycylii panowali. Dotąd jeszcze po wsiach mówią zepsutym dialektem arabskim, a tylko po miastach każdy mówi po włosku, a teraz już i po angielsku. Anglicy, oderwawszy tę wyspę od królestwa neapolitańskiego (bo cesarz Karol V jako król Obojga Sycylii darował ją joannitom z warunkiem hołdu), chcieliby mieszkańców zamienić na Anglików; a gdy się to wynarodowienie nie udaje, utrzymać ich przynajmniej przy języku arabskim. Tymczasem po miastach na przekorę Anglikom język włoski przemaga, na sądach, na kazalnicy używają języka włoskiego, gazety wychodzą po włosku, ludzie ukształceni zajmują się literaturą włoską i sami po włosku piszą. Język arabski, którym lud wiejski mówi, w tym tylko jest pożyteczny, iż ułatwia Maltensom przesiedlenie się do krajów tureckich, gdyż tam łatwo im język rozumieć przychodzi. (…) Anglicy chcąc Maltensów oderwać całkiem i odłączyć od Włoch, do których z natury położenia swego kraju i nawyknienia skłaniają się, chcieliby z nich porobić Arabów. Dlatego mają zamiar zaprowadzić po szkołach język maltańsko-arabski na miejsce używanego dotąd języka włoskiego i w tym celu zrobili z łacińskich i niektórych arabskich liter alfabet i na nim mają się dzieci uczyć czytać. W maltańskim języku znajdują się wszystkie zgłoski języka arabskiego, wyjąwszy niektórych zębowych, a gardłowe, które są cechą języka arabskiego, zachowały się w całej czystości w wielu wioskach i na wyspie Gozo. Ale w La Valletcie niektóre gardłowe zginęły, cały język bardziej się zepsuł i z włoskim językiem zmieszał (M. Wiszniewski, Podróż do Włoch, Sycylii i Malty). Anglikom jawił się język włoski jako symbol obcych wpływów (i do tego jeszcze jako się rzekło rzymskich). Różne próby obniżenia jego rangi na korzyść angielszczyzny czynili oni właściwie od początku swej tutaj bytności. Bez szczególnego jednak zaangażowania i adekwatnie bez szczególnie dużych efektów. Zajmujący się Maltą w latach 1836–1838 przysłani na Wyspę specjalni brytyjscy komisarze królewscy musieli nawet wprost przyznać, iż język włoski jest bardziej przydatny dla Maltańczyków niż jakikolwiek inny z wyjątkiem ich własnego (tj. ludowego dialektu maltańskiego). W połowie stulecia z wolna rysującą się kwestię włoską zaostrzało przebywanie na Malcie politycznych emigrantów z jednoczącej się Italii, szukających tutaj schronienia pomiędzy pierwszą a drugą włoską wojną o niepodległość (przez kilka dni bawił wśród nich sam Garibaldi). Francesco Crispi, późniejszy wielokrotny minister i premier Włoch, redagował z Valletty rozpowszechnianie we Włoszech pismo o profilu ogólnowłoskim i w takim też duchu oddziałujące na miejscowe gazety włoskie. Po Risorgimento miejsce liberałów i rewolucjonistów zajęli na maltańskim wychodźstwie wprawdzie ich ideowi przeciwnicy, lojaliści i konserwatyści, ale kulturowo pełnili oni rolę tutaj taką samą. Zagadnienie językowe urastało z czasem do coraz bardziej politycznego. Dla Londynu nabrało ono wymiaru alarmującego wraz z narodowym rozbudzeniem się Włoch, erupcją włoskich dążeń niepodległościowo-zjednoczeniowych, i wreszcie, w konsekwencji tegoż, pojawieniem się w bezpośrednim sąsiedztwie kolonii-fortecy nowego i dużego państwa włoskiego. Na Włochy, nawet jeśli ich zjednoczenie nastąpiło z pomocą Brytyjczyków, zaczęto patrzeć podejrzliwie, jak na potencjalnego rywala w centralnej części Morza Śródziemnego. Państwo, które mogło pokusić się o sięgnięcie po Maltę, tudzież po inne w tych rejonach obszary włoskojęzyczne bądź za takowe przez nie uważane, a poza tym, w kontekście już szerszym, w ogóle głodne rozmaitych sukcesów międzynarodowych. Osłabienie kulturowych związków Malty z Italią, a zarazem zintensyfikowanie ich ze Zjednoczonym Królestwem, stało się więc dla Anglików priorytetem. U zarania ostatniej ćwierci 19. stulecia skłoniło ich to więc do znacznie niż dotąd energiczniejszych na tym polu działań. Zdawali sobie oni jednak przy tym sprawę z trudności swego zadania. Jarosław Swajdo Malta. Bastion Italii i Europy. Dzieje skalno-słonecznego archipelagu. ISBN 978-83-946216-9-8. Fragment. Leggi Tutto |
TU JESTEM
CYTATY KSIĄŻKI CZYTELNIA GALERIE VARIA LINKI KONTAKT HOME projekt i
wykonawstwo strony js |